Mamy już połowę września i sezon na zapisy na zajęcia dodatkowe w pełni. Sensocórka została dumną pierwszoklasistką, więc mogę bezkarnie obserwować to co się dzieje wśród rodziców przedszkolaków i uczniów. A dzieje się dużo… Zdaje się, że wszystkich ogarnęła gorączka zajęć fakultatywnych. A jak mają się do nich preferencje, temperamenty oraz profile sensoryczne samych dzieci?
To o co najczęściej ostatnio jestem pytana, to na jakie zajęcia zapisałam córkę… 😉 W sumie to sama też rozmawiam na ten temat z innymi rodzicami, bo jestem zwyczajnie ciekawa ich wyborów. Obserwuję też trend, że dzieci codziennie mają minimum jedne zajęcia po obowiązkowych lekcjach. Czasami zorganizowane w szkole, a czasami rodzice „biegną” z dziećmi aż na drugi koniec miasta.
Za czym kolejka ta stoi……
Okazuje się, że na te „najlepsze” zajęcia trzeba zapisywać się od razu, bo potem już nie ma miejsc. Pamiętam jak ok. 6-7 lat temu, Sylwia Chutnik (prezeska Fundacji Mama, pisarka i felietonistka) opowiadała, jak podczas jednego dnia zapisów na zajęcia do Pałacu Młodzieży w PKIN-ie, rodzice biorą wolne w pracy i ustawiają się w ogonku by zapisać dzieci na grafikę komputerową czy gimnastykę artystyczną 😉 Słuchałam z lekkim niedowierzaniem, no ale skoro sama stała w tej kolejce… . Teraz na szczęści zapisy są przez Internet 😉
Ja sama, jako typowy warszawski „słoik” wierzyłam, że stolica da mojemu dziecku największe możliwości rozwoju…. Będzie chciała balet – nie ma sprawy, chiński – żaden problem, a jak wymyśli zajęcia cyrkowe – do Julinka będzie miała blisko. Swoje plany i wizje skonfrontowałam z rzeczywistością już na etapie przedszkola. Okazało się, że moje wysoko wrażliwe dziecko, po całym dniu w zajęć w placówce, ma już serdecznie dość wszystkiego. Próbowałyśmy trochę chodzić na tańce – było fajnie – ale po każdych zajęciach odbierałam maksymalnie przebodźcowanego malucha. Kończyło się to zawsze wybuchem emocji i wielkim płaczem. To co sprawdziło się w naszym przypadku to basen raz w tygodniu. I tyle! Przy kolegach i koleżankach, którzy chodzili na balet, język obcy, plastykę i programowanie moje dziecko wypadało dość blado. 😉
Zajęcia dodatkowe – tak czy nie?
No więc jak to jest? Zapisywać dzieci na zajęcia dodatkowe? Czy nie? Czy są potrzebne lub wręcz niezbędne dziecku w rozwoju? Ile dni w tygodniu? Jak długo? No i w końcu na jakie? Językowe, artystyczne, ruchowe, komputerowe?
No i jak to bywa w życiu, nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie. Wszystko zależy. Od tego jakie mamy dziecko, co lubi i czego potrzebuje by czuć się dobrze. Wówczas możemy wspólnie z nim zadecydować oraz dobrać odpowiednią specyfikę zajęć i częstotliwość.
Pamiętam moją cudowną znajomą psycholog, mamę trzylatka, którego zabierała na treningi piłki nożnej dla maluszków. Jej spokojny i mało ruchliwy syn odpowiadał wtedy: „Mamo zostańmy w domu i poczytajmy książki”. Energiczna i ruchliwa mama, opisująca siebie jako „typ nadpobudliwca” miała zupełnie inne potrzeby od statycznego synka. Różnimy się bowiem od siebie temperamentem, a w integracji sensorycznej mówimy wręcz o różnych profilach sensorycznych. Z drugiej strony przecież dzieci powinny się ruszać, brak ruchu jest jednym z największych zagrożeń dla rozwoju i zdrowia nie tylko naszych pociech 😉
Profile sensoryczne
Profile sensoryczne zostały wyróżnione przez Winnie Dunn, profesor na Uniwersytecie Kalifornijskim. Okazuje się, że każdy z nas ma jakiś profil sensoryczny, ale nie u każdego ma on decydujący wpływ na jego funkcjonowanie. Profil sensoryczny określa nasz stopień wrażliwości na bodźce oraz to w jaki sposób na nie reagujemy w życiu codziennym.
Prof. Dunn wyróżniła 4 profile sensoryczne, w których ludzie różnią się od siebie progiem pobudzenia na różnorodne bodźce oraz rodzajem reakcji. Najpierw wyróżniła tzw. progi pobudzenia – w obrębie których mamy osoby o niskim progu pobudzenia lub ludzi o wysokim progu. Co to oznacza w praktyce?
Osoby z niskim progiem pobudzenia, potrzebują niewielkiej ilości bodźców sensorycznych lub takich o dość słabym nasileniu, żeby je zauważyć, przetworzyć i na nie zareagować. Osoby z wysokim progiem, potrzebują większej ilości bodźców, często o mocnym natężeniu, żeby je w ogóle zarejestrować, poczuć i zintegrować. Fantastycznie mogę to zaobserwować podczas zajęć z moimi studentami, z którymi prowadzę ćwiczenia na studiach podyplomowych. Mam zawsze przygotowane ćwiczenie, podczas którego wąchamy naturalne zapachy. Część z nich jest mocno wrażliwa, wręcz odmawia udziału w trakcie a są osoby, które nie mają problemu z powąchaniem nawet dziesięciu zapachów. Mistrzem nad mistrzami był Krzysztof, który powąchał i rozpoznał aż 15 zapachów 😉
I tutaj sprawa byłaby prosta, wrażliwcy kontra niedowrażliwi. Ci, którzy odczuwają bardziej różnorodne bodźce oraz ci, którzy odczuwają słabiej. Ale zwykle w życiu nic nie jest czarne albo białe. Tak i w tym przypadku. Nasza badaczka, dodała jeszcze jedną zmienną – to jak dana osoba zachowuje się w danej sytuacji w której się znalazła. I wyróżniono osoby aktywne oraz bierne. Aktywne to te, które coś robią, działają. A biernie, nie robią nic.
Tygrysek vs Prosiaczek
Żeby trochę to ogarnąć odniosę się do podziału wykorzystującego postaci z Kubusia Puchatka, który swoim kursantom proponuje dr Marta Wiśniewska (nauczycielka Integracji Sensorycznej, była prezeska PSTIS) Zawdzięczamy jej Profil Sensoryczny Dziecka czyli autorskie, wystandaryzowane na warunki polskie, narzędzie do oceny profilu sensorycznego dzieci w wieku 3-10 lat.
Osoba z niskim progiem pobudzenia to wrażliwiec, który nie jest w stanie przyjąć większej ilości bodźców, a czasami nawet jednego mocniejszego. Może aktywnie unikać bodźców (zasłaniać oczy, uszy, zatykać nos, od razu schodzić z huśtawki) PROSIACZEK lub biernie je przyjmować do momentu przepełnienia, przebodźcowania – co zwykle kończy się odroczoną reakcją: wybuchem, płaczem, histerią, mdłościami lub bólem głowy a nawet agresją KUBUŚ PUCHATEK/KRÓLIK.
Natomiast osoby z wysokim progiem pobudzenia, niedowrażliwi czują i zauważają bodźce, gdy są one mocne oraz występują w dość dużej ilości. Osoba aktywna będzie ich czynnie poszukiwać (skakać, ściskać, biegać, dotykać, wąchać itp.) TYGRYSEK, zaś bierna nie będzie robić nic KŁAPOUCHY, sprawiając wrażenie ospałej, do której niewiele dociera.
Najczęściej obserwujemy osoby aktywnie unikające lub poszukujące, czyli PROSIACZKI i TYGRYSKI. Znacznie trudniej zauważyć osoby bierne jak KUBUSIE/ KRÓLIKI czy KŁAPOUSZKI. Zasada jest jedna niezależnie od sposobu zachowania: wrażliwcy powinni mieć mniej bodźców wokół siebie do optymalnego rozwoju i funkcjonowania. Analogicznie niedowrażliwcy, potrzebują więcej bodźców, żeby poczuć się dobrze. Zarówno stan przebodźcowania układu nerwowego, jak i głodu bodźców nie jest zbyt dobry dla organizmu.
Kluczem więc jest obserwacja własnego dziecka i zapewnienie mu takich zajęć oraz takiej liczby, żeby zgodnie z profilem sensorycznym zaspokoić potrzeby zmysłowe danej osoby. Zawsze tygrysek będzie potrzebował więcej bodźców, a prosiaczek mniej. Kubuś/ królik pomimo, że nie będzie ich unikał tylko zbierał przez cały dzień, także potrzebuje mniejszej ilości wrażeń. W tym przypadku, ważne jest, żeby uważnie analizować zachowanie po całym dniu zajęć, bo jeśli nasza pociecha jest rozdrażniona, nadmiernie płaczliwa to może faktycznie ma za dużo bodźców. Kłapouchy, chociaż nie poszukuje to jednak potrzebuje więcej i mocniej, bo jeśli mu tego nie zapewnimy to zbyt wiele potrzebnych bodźców do niego nie dotrze. Wiele go niestety ominie, co może prowadzić do tzw. „deprywacji sensorycznej”.
Zajęcia dla dzieci – jak nie zwariować?
Oczywiście podstawą są indywidualne zainteresowania i preferencje dziecka. Aby dane zajęcia wspierały rozwój, dziecko musi być zrelaksowane, czuć się na nich dobrze – po prostu je lubić. Jeśli ich nie znosi, boi się prowadzącego, każde zajęcia z różnych powodów okupione są stresem, to nie możemy mówić o rozwojowej atmosferze i pozytywnym działaniu. Dziecko wówczas raczej walczy o przetrwanie, a nie wszechstronnie się rozwija. Dobrze jeśli zajęcia do tego są jeszcze zróżnicowane i wspierają różne sfery rozwoju: ruchową, artystyczną czy intelektualną. Pamiętajmy jednak w tym wszystkim, że podstawą wspierania całościowego rozwoju dziecka jest właśnie ruch i aktywność fizyczna.
Czy dzieci muszą chodzić na zajęcia dodatkowe? Moim zdaniem nie muszą. Mogą, jeśli chcą – oczywiście, gdy chcą tego one same, a nie ich rodzice! Czasami rodzice mocno cisną, a dziecko po kilku próbach rezygnuje z różnych zajęć. Warto wtedy porozmawiać o przyczynie. Może jest po prostu zmęczone? A może instruktor krzyczy i bardzo dużo wymaga od dziecka, niestety tak się zdarza? A może woli zamiast grać w piłkę, malować na zajęciach plastycznych? Musimy oczywiście uwzględnić fakt, że dzieci często stykają się na takich zajęciach z czymś po raz pierwszy, a przebieg „wymarzonych” zajęć może odbiegać od ich wyobrażeń dziecka.
W zeszłym roku sensocórka wymarzyła sobie zajęcia baletowe. Zapisałam więc ją do szkoły, gdzie uczęszczały jej koleżanki. Po pierwszej lekcji, dziecko wyszło z podkówką i łzami w oczach – Mamo ja już nie chce – wyszeptała moja niespełna 6-latka. Zabierz mnie proszę na zajęcia do cioci Kariny, gdzie tańczymy „Mam tę moc”, dostajemy naklejki i można w trakcie napić się wody. Serce matki pękło. Dla mnie zajęcia powinny być przede wszystkim zabawą, a nie kolejnym „wyścigiem szczurów”.
Na co postawiłyśmy w tym roku? Ruszamy z angielskim, judo i basenem. W tym wieku ruch to podstawa do harmonijnego rozwoju, a dzieci w szkołach i przedszkolach mają go zdecydowanie za mało. Wystarczy spojrzeć co dzieje się na przerwach w klasach 1-3. Judo jest świetnym treningiem ogólnorozwojowym, ale również pomaga kształtować charakter. Jest też okazją do bardzo intensywnej stymulacji proprioceptywnej (czucia głębokiego) oraz wspaniale ćwiczy schemat ciała. Basen za to, kapitalnie wzmacnia mięśnie, zapobiega wadom postawy, odwrażliwia, no i większość dzieci uwielbia, tę formę aktywności. Polecam zwłaszcza tym rodzicom, których wrażliwcy mają problemy z myciem głowy i moczeniem twarzy 😉 Generalnie są to dwa zajęcia, które w ciemno polecam rodzicom do wspierania rozwoju każdego dziecka…
Są jeszcze trzecie na tej liście 😉 Ciekawa jestem czy wiecie jakie?
Dla osób zainteresowanych tematem profili sensorycznych – odsyłam do Marty Wiśniewskiej , a także do mojego kolejnego wpisu „Co to jest profil sensoryczny?”
Może zajęcia plastyczne?
Plastyczne też super ale dzieci które mają za mało ruchu nie dają na nich rady 😉 Ja myślałam o tańcu 🙂