Ten najdłuższy z moich dotychczasowych wpisów, jest bardzo osobisty i kosztuje mnie dużo emocji… . Zbierałam sie do niego kilka tygodni. Nie chcąc żeby negatywne emocje mnie zjadły, zrobiłam sobie przerwę na pozbieranie myśli i tego wszystkiego co wydarzyło się w związku z pewnym wpisem, pewnej blogerki…. 😉
Zacznę od poczatku… . Podczas tegorocznych wakacji, wyświetlił mi się post jednej z blogerek, w którym rozpisuje się nad rozwojowymi właściowościami skoczka dla niemowląt i poleca go na swoim blogu. Dla osób niezorientowanych w temacie: skoczek – jest to gadżet/ urządzenie dla niemowląt – hybryda pomiędzy chodzikiem na kółkach a bujawką/trampoliną – sama nie wiem już czym 😉
Cechą charakterystyczną skoczka jest to, że „maluch może się w nim radośnie kołysać„/ informacja od producenta. A tak naprawdę skacze w materiałowych majtkach, zawieszonych na sprężynujących linkach, odbijając się palcami od podłoża. Niestety tak 🙁 Udostępniam poglądowy filmik z Internetu, na czym polega korzystanie ze skoczka/ nie jest to natomiast ten skoczek, polecany przez blogerkę a bardzo podobny 😉 Uprzedzam osoby wrażliwe sensorycznie, że oglądanie go możne się skończyć: przestymulowaniem, bólem głowy, oczopląsem i rozdrażnieniem:-)
Oprócz funkcji skakania, skoczek ma cały zestaw kolorowych zabawek manulanych (grzechotki, przyciski, dźwigienki), pałąk ze zwisającym mobilem (nad głową dziecka), oraz obrotowe siedzisko, dzieki któremu niemowlę może sięgać po gadżety, które mu odpowiadają. W opisie producent zapewnia, że „siedzisko skoczka jest wyprofilowane i razem z usztywnionym oparciem zapewniają prawidłowe ułożenie pleców maluszka”/ ale przecież dziecko nie posiada tylko pleców a co z miednicą, stopami? Informacja, która mnie poraziła to, że skoczek przeznaczony jest dla dzieci od 6 miesiąca życia ….
Kolejny aspekt, który zwrócił moją szczególną uwagę to fakt, iż owa pani poleca innym rodzicom skoczek jako bardzo dobre rozwiązanie na :
- urozmaicenie maluszkowi zabawy
- dostarczanie dodatkowych bodźców sensorycznych, wpływających pozytywnie na rozwój układu nerwowego (mózgu oraz układu przedsionkowego/ czyli zmysłu równowagi).
Zaznacza też, że zabawka z funkcją kołysania, stymuluje już od pierwszych miesięcy zmysły a w tym upatruje prawidłowy rozwój dziecka na kolejnych etapach rozwojowych.
I w tym momencie opadło mi wszystko co mogło opaść czytając ten opis: kokardy, szczęka do samej podłogi oraz inne części mego ciała 😉 Nie uwierzyłam, przeczytałam raz jeszcze…. Nie pomyliłam się, skoczek został opisany jako sprzęt wspierajacy rozwój poprzez stymulację zmysłów w tym układu równowagi. Natychmiastowo odskoczyła mi klapka, odkleiła mi się kora, wyszłam ze strefy zielonej i uaktywnił mi się mój „gadzi mózg”. Fizjoterapeuci, terapeuci SI, osoby zajmujące się wczesnym rozwojem dziecka ALARMUJĄ, PRZESTRZEGAJĄ i PROSZĄ rodziców, żeby NIE KUPOWALI swoim dzieciom takich gadżetów. A tu taki wpis? Jeszcze opleciony w nieprawidłowe informacje i nadinterpretację z zakresu stymulacji zmysłów… . Jestem na 100% pewna, że żaden terapeuta integracji sensorycznej nie wpadłby na to, żeby polecać skoczek rodzicom do stymulacji rozwoju ich dziecka/ wręcz odwrotnie. Przyznam, że ciśnienie poszło mi uszami i przez chwilę wyglądałam jak Kaczor Donald doprowadzony do ostateczności przez swoich siostrzeńców. Gdy już odzyskałam kontakt ze swoim umysłem racjonalnym zaczęłam się zastanawiać… 😉
Pomyślałam, że może pani po prostu nie wie, iż chodziki i skoczki są na czarnej liście fizjoterapeutów dziecięcych, terapeutów SI oraz osób zajmujących się wspieraniem rozwoju dziecka. Może nie wie, że zbyt wczesne pionizowanie dzieci jest jednym z powodów, tak licznych problemów z napięciem mięśniowym u maluszków a tym samym wad postawy u dzieci starszych. Pewnie nie wie, że naturalnym i zalecanym środowiskiem do zabawy dla niemowlaka jest podłoga a przebywanie w nienaturalnej dla niego pozycji oraz odbijanie się palcami od podłoża, mogą także wpływać na wady postawy. A może też nie wie, że w chodzikach i skoczkach stawy biodrowe są nadmiernie obciążone i mogą się przez to nieprawidłowo kształtować. Być może, nie wie też, że zabawka wspierąjaca rozwój niemowlęcia powinna stymulować 1 zmysł, więc pownno się dobierać zabawki w myśl maksymy „co za dużo, to niezdrowo”. I z pewnością nie wie, iż jedyną formą stymualcji przedsionkowej zalecaną dla niemowląt są naturalne bujanie, kołysanie, zabawy ruchowe z rodzicem a nie skakanie w „chodziku na sprężynach” 😉
Może nie wie, że do stymualcji rozwoju niemowlak wcale nie potrzebuje zabawek i gadżetów a tak naprawdę:
- bliskości rodzica (aprops skoczka – czy wspiera więź pomiędzy rodzicem a dzieckiem),
- nie przyspieszania jego rozwoju sensomotorycznego (ewidentnie taki sprzęt właśnie to robi) oraz
- stymulacji sensorycznej na takim poziomie jaki jest w stanie przyjąć i przetworzyć jego niedojrzały układ nerwowy (ta zabawka nie wpisuje się także w ten punkt).
Czyli 3 podstawowe zasady stymulacji rozwoju maluszka, możemy sobie odrazu skreślić 😉 Zapewne owa blogerka nie widziała jak pękają w szwach gabinety fizjoterapeutów oraz terapuetów integracji sensorycznej pracujących z małymi dziećmi. Co my specjaliści obserwujemy, niestety codziennie 🙁
Tak więc postanowiłam napisać merytoryczny komentarz na jej blogu, może jak przeczyta to przemyśli temat, co takiego poleca innym rodzicom. Niestety mój komentarz został usunięty. Napisałam kolejny raz … to samo. Pomyślałam sobie, w grupie siła 😉 Wrzuciłam jej post w grupie osób zakręconych na tematyce rozwoju dzieci i sensoryki (fizjoterapeuci, terapeuci SI, pedagodzy, psycholodzy). Wszystkie merytoryczne komentarze zostały usunięte/ponad 10. Zarówno na blogu jak i portalu społecznościowym. W większości były to merytoryczne wypowiedzi, odnoszące się do wątpliwych właściwości rozwojowych skoczka, i ukazujące jego niebezpieczne działanie/ poniżej tekstu umieszczam kilka przykładowych komentarzy/ oczywiście za zgodą osób komentujących;-)
Postanowiłam napisać do owej blogerki list w tej sprawie, jej rekacja przekonała mnie, iż to nie była niewiedza 🙁 Wysłałam maila, który do tej pory został bez odpowiedzi…. Post dalej wisi na blogu. Celowo go nie udostępniam, żeby nie nabijać licznika wejść na stronę. Nie o to przecież mi chodzi. Chodzi o ODPOWIEDZIALNOŚĆ.
Stąd moje pytanie. Czy tej pani blogerce można wszystko? /mam na myśli – pisać wszystko (nawet nieprawdę) i nie brać za to odpowiedzialności. Czy nie ma żadnej etyki, kodeksu osób prowadzących blogi, do którego w takiej sytuacji można by było się odnieść? Czy można polecać innym rzeczy, usługi, bez ponoszenia odpowiedzialności za słowo pisane? Zwłaszcza gdy polecamy zabawki, gadżety czy inne produkty z zakresu wspierania rozwoju tych najmniejszych.
W temacie blogowania dopiero raczkuję;-) Na swojej drodze spotykam wielu specjalistów/ blogerów: lekarzy, farmaceutów, psychologów, dietetyków, pedagogów, fizjoterapeutów czy coachów. Sama czytam ich blogi, czerpiąc od nich wiedzę, bardzo szanuję to co robią i podchodzę do nich z zaufaniem w kontekście treści. Dzielą się swoją wiedzą, doświadczeniem zdobywanym przez lata pracy, na licznych i kosztownych szkoleniach. Doskonale wiem, że w wielu tematach można mieć odmienne zdanie, ale czy właśnie temu nie służą komenatrze pod artykułami, postami oraz merytoryczna dyskusja? Już na studiach dotarło do mnie, że zwykle nie ma jednej „prawdy objawionej”, a specjaliści zwykle dyskutują ze sobą. Dlatego bardzo zdziwiła mnie reakcja owej pani, oraz kasowanie niewygodnych postów. A może ja się poprostu nie znam;-) Może istnieje jakaś niepisana zasada? A ja właśnie popełniam faux pas?
Poznałam wielu blogerów osobiście, innych śledzę w świecie wirtualnym. W większości są to specjaliści, którzy od wielu lat zajmują się zawodowo dziedziną w której blogują 😉 Nawet gdy polecają jakieś produkty, to poziom merytorki jest bez zarzutu. Jeśli spotykają się z konstruktywną krytyką czy argumentami merytorycznymi, zwykle są na nią otwarci. Nikt przecież nie wie wszystkiego. Może pojawiły się nowe badania… ? Nauka ciągle idzie do przodu 😉
Tak więc zastanawia mnie jedno…. W imię czego posty są kasowane? Dlaczego nie podejmuje merytorycznej dyskusji na temat swojego wpisu? W imię barteru? W imię tych „paru” złotych? A może owa pani blogerka nie ma argumentów, bo się po prostu na tym nie zna? To jak się nie zna, to może lepiej niech się nie wypowiada na ten temat. Albo przed wrzuceniem takiego posta, dopyta, poszuka, sprawdzi….?
Jest mi bardzo przykro, że takie rzeczy się dzieją 🙁 Że podejmuje tak nieetyczne działania/ dla mnie wprowadzanie ludzi w błąd jest działaniem nieetycznym. Bo jak można nazwać namawianie innych do zakupu swojemu dziecku czegoś, co na pewno nie będzie wspierało jego rozwoju, a może też wyrządzić mu krzywdę….
A może warto rozpocząć dyskusję o ODPOWIEDZIALNYM blogowaniu? A co Ty o tym sądzisz? Może przesadzam 😉
EDIT /Po opublikowaniu posta, bardzo szybko dostałam odpowiedź na moje pytanie. Otóż generalnie nie ma czegoś takiego jak „kodeks blogera”. „Każdy może pisać co chce/ nawet nieprawdę/ jeśli nie łamie tym prawa, można kasować komentarze i można żyć w błędzie oraz w nim pozostawać”/ nawet doradzając innym w kontekście wspierania rozwoju dzieci. Dla mnie blogerzy są opiniotwórczy i wpływowi, na bazie naszych wpisów ludzie podejmują decyzje: o zakupie, wyrabiają sobie poglądy, uzyskują wiedzę w danym obszarze. Ponieważ, czuję się poniekąd częścią tego środowiska, nie ma we mnie zgody na brak odpowiedzialności za słowo pisane, jak to było w przypadku opisywanej przeze mnie historii. Niestety może mieć to negatywne skutki dla rozwoju dzieci.
Wygląda na to, że bardzo wiele muszę się jeszcze w tym temacie nauczyć…
Jak to spiewa Organek: „głupia ja… ” 😉
Przykładowe komentarze do posta:
-
„Z przykrością stwierdzam, że nie popieram Państwa zachwytu. Kolejna zabawka z wieloma elementami, bombradującymi wręcz dziecko. Nie wiem, czy po kilku już minutach siedzienia w tym siedzisku nie zostanie nadmiernie przystymulowane. Jedno jest pewne, nie jest to zabawka stricte sensoryczna wspierająca rozwój maluszków(…). Stymulowanie rozwoju sensomotorycznego niemowlęcia powinno być wielką przygodą, poelgającą na poznaniu, dotknięciu; to podążanie za jego potrzebami, a nie podsatwienie pod nos plastikowych, gotowych elementów w nadziei, że zajmie się same sobą na kilkanście minut. Ta zabawka nie gwarantuje ani dobrej zabawy, ani wspólnej przygody …. . Małgorzta Tymoszuk/ terapeuta dziecięcy
-
„Pozycja dziecka 6-miesięcznego w skoczku pozostaje wiele do życzenia. 6-7, a czasem nawet 8-miesięczne dzieci nie przyjmują samodzielnie pozycji siedzącej. Po co to przyspieszać? Można tym sposobem wyrządzić dziecku krzywdę. Jego kręgosłup lędźwiowy, miednica nie jest gotowy do przyjęcia takich obciążeń wynikających z tej właśnie pozycji w skoczku. Zachęcam do zapoznania się z fizjologicznym rozwojem dziecka”. Natalia Kołat- Wawrzynowicz/ fizjoterapeuta, terapeuta SI
-
„Jedyne korzystnie stymulujące układ przedsionkowy (czyli zmysł równowagi) kołysanie na tym etapie życia maluszka to kołysanie w ramionach mamy lub taty, poprzez codzienne noszenie dziecka na rękach albo w chuście. Ewentualnie mogę polecić Memolę, super kołyskę podwieszaną, której ruch jest zbliżony do kołysania odczuwanego przez dziecko w łonie matki. Do tego nadmiar kolorów i zabawek doczepionych do skoczka naprawdę nie wpływa dobrze na mózg malucha. Raczej wywoła efekt przestymulowania, czyli przeciążenia układu nerwowego. Producent, chcąc sprzedać swój produkt, przypisze mu milion zalet, ale to nie znaczy, że mamy bezkrytycznie tę rekomendację przyjmować. Zawsze dobrze jest poszukać w literaturze fachowej albo zapytać specjalisty, czy ta zabawka naprawdę przysłuży się naszemu dziecku. Polecam np. książki Pawła Zawitkowskiego.” Dagmara Oleksy-Gołąbek/ pedagog, nauczyciel
-
„Kochani tego typu zabawka nie wpływa korzystnie na rozwój dziecka, BO TAK NAPISAŁ PRODUCENT! Dziecko naturalnie uczy się skakać dopiero około 2 roku życia. Wymuszone podskoki negatywnie odbiją się na stawach i kręgosłupie dziecka, bo nie są one po prostu jeszcze na to gotowe. Natomiast producent uważa, że skoczek jest odpowiedni dla dzieci już od 6 miesiąca życia!!!! Dziecko zwisając w „cudownej zabawce” ma nieprawidłowo ustawioną miednicę. Skutek? Wady postawy w przyszłości. Mało tego, skoczek wymusza pozycję stóp obciążającą palce stopy, a to z kolei może skutkować po prostu chodzeniem na palcach w późniejszym wieku (…) uważam, że najlepszym wynalazkiem dla malucha jest po prostu podłoga, na której może w swoim tempie doskonalić własne umiejętności, a jedyne kołysanie i huśtanie to, to w ramionach swoich rodziców”. Ciotka Dorotka -Dorota Kubicka/ opiekun dziecięcy/studentka oligofrenopedagogiki oraz terapii pedagogicznej
-
„… Przedwczesna pionizacja dziecka, bo rodzicowi się nie chce towarzyszyć dziecku w kolejnych naturalnych etapach rozwoju. Wystarczy porozmawiać na ten temat z fizjoterapeutą dziecięcym. Rodzicu po pierwsze nie zaburzaj , żeby dziecko siedziało, chodziło potrzeba czasu i ćwiczeń, podnoszenia glłowki, przewracania się na boki, kopania nóżkami, czworakowania to naturalna kolej rzeczy, kochaj dziecko, szanuj i towarzysz mu w rozwoju, ono potrzebuje Ciebie i Twojej miłości i cierpliwości, a nie kolorowych badziewek”. Agnieszka Popek-Maciejewska
Nie przesadzasz. Masz rację…
Dziękuję 🙂
A ja mysle, ze blogerka zainkasowala wynagrodzenie za promocje sprzetu i cala tajemnica :/ W dupie ma, ze szkodzi dzieciom ):.
Niestety na to wygląda 🙁
Sądzę, że opisywana blogerka powinna być tu zidentyfikowane i podlinkowana po to, by czytelnik mógł się skutecznie wystrzegać bałamucenia. Licznik wejść nawet jeśli jej przynosi zysk, to na krótką metę się „obłowi”w 2 mc a dlugofalowo rodzice będą wiedzieć na opiniach ktoryxh fachowców nie warto się opierać.
Bardzie cenie pani pracę, oglądam od dawna profil na fb trochea malpuje z moimi dziećmi. Dzięki Pani wiem, że blotko ze zwirkiem jest dobre, każde ubrudzenie rak da się umyć a dziecko na tym tylko zyskuje.
Pozdrawiam.
Ps właśnie wyrzucamy chodzik-prezent używany niestety 12 lat temu przez pierwszego syna. Żałuję ze wtedy nie miałam tak powszechnie dostępnych fachowych informacji
Bardzo dziękuję za miłe słowa 🙂 Proszę małpować jak najwięcej 😉
Bardzo się cieszę, że wyrzucacie chodzik – to prawda te kilkanaście lat temu, jeszcze o tym nie mówiono. Na szczęście teraz już tak!
Pozdrawiam serdecznie 🙂
Czytając Pani wpis jestem w szoku…
Nie miałam pojęcia że ludzie świadomie mogą namawoać nieświadonych, najczęściej młodych rodziców do zrobienia dziecku krzywdy… Rodzic kupie skoczka czy chodzik bo chce dla dziecka jak najlepiej, bo producent przecież zachwala.
Analogiczna sytuacja jest z tak zwanyni 'zdrowymi przekąskami’ dla dzieci które tak naprawde mają pełni cukru i innych trucizn… Straszne
Ja też jestem w szoku, że coś takiego ma miejsce… 🙁