Na temacie przedszkolnym zjadłam zęby 😉 Szukając odpowiedniego miejsca dla mojej córki odwiedziłam wszystkie pobliskie przedszkola w Warszawie (a dokładnie 8). Z racji mojego zawodu szczególnie zwracam uwagę na pewne kwestie, które mogą delikatnie mówiąc – nie wspierać rozwoju Twojego dziecka lub dobitniej – wpływać negatywnie na jego rozwój.
1) Wnętrze
Niestety większość przedszkoli, nie tylko państwowych ma tragiczny wręcz wystrój wnętrz. Kolorowe ściany z naklejkami i ilustracjami, pstrokate zasłonki i firanki, kolorowy dywan (jak widzę dywan z ulicą, to robi mi się słabo), mnóstwo kolorowych zabawek na wierzchu. Do tego dekoracje, prace dzieci i mnóstwo innych kolorowych elementów.
Dzieci obecnie mają za dużo bodźców wzrokowych, są nimi atakowane wręcz od urodzenia. Mówimy o przestymulowaniu bodźcami – takie wnętrze przyczynia się do tego stanu. Nic dziwnego, że bardziej wrażliwe sensorycznie dzieci, nie mogą się skupić w kolorowej sali a duża część przedszkolaków swój pobyt w przedszkolu odreagowuje w domu: nadruchliwością, drażliwością, płaczem, nadmiernym pobudzeniem czy trudnościami ze snem.
Wystarczyłoby pozbyć się mocnych kolorów ze ścian, wyrzucić firanki, zasłonki, zmienić dywan na jednobarwny i pochować w pojemniki czy szuflady nadmiar zabawek. Jest jak najbardziej możliwe, sama ostatnio byłam w kilku przyjaznych, nieprzeładowanych wnętrzach przedszkolnych. Po pobycie w montessoriańskim przedszkolu w Augustowie moja córka stwierdziła, że nie wraca do swojego przedszkola 😉
2) Kolorowanie
Małe dzieci nie muszą kolorować. Niestety ciągle pokutuje myślenie, że kolorowanie ćwiczy rękę. Prawidłowy chwyt ołówka, kredki ma być efektem końcowym przedszkola a nie ćwiczeniem samym w sobie. A zabawami, które najlepiej rozwijają sprawność manualną: są ruch i zabawa na placu zabaw, ćwiczenia gimnastyczne, pływanie, zabawy w przesypywanie, przelewanie, ściskanie, wciskanie, wyciąganie, zapinanie i odpinanie, porównywanie faktur, ciężarów, trafianie do celu, odkręcanie, zakręcanie, ugniatanie.
Robiąc pierwszą wyprawkę do przedszkola mojej córki, osłupiałam gdy poproszono mnie o zakup tylko jednej paczki plasteliny na cały rok (do grupy niespełna 3- latków) ale za to musiałam kupić karty pracy – czyli taki zeszyt ćwiczeń, w którym dzieci rozwiązują zadania i kolorują. Moje dziecko zużywa w domu plastelinę, modelinę i ciastolinę paczkami, ba najczęściej bawimy się masami domowej roboty na kilogramy.
Tak więc jeśli Twoje dziecko wraca z przedszkola do domu z tonami kolorowanek, to warto się zastanowić czy przedszkole oferuje coś jeszcze dzieciom w zakresie wspierania motoryki małej.
3) Czas spędzany na świeżym powietrzu
Wszystkie badania pokazują, że przebywanie na dworze hartuje i wzmacnia organizm. Oczywiście w zimie także;-) Niestety wiele przedszkoli i żłobków nie wychodzi z dziećmi na dwór gdy tylko temperatura spada poniżej zera. A w zamian za to dzieci… np. oglądają bajki:-/.
Warto więc sprawdzić jaką filozofię w tym temacie ma przedszkole do którego uczęszcza lub będzie uczęszczać Twoje dziecko. I czy jej przestrzega. Spotkałam się niestety z tym, że to rodzice sami zgłaszają sprzeciw przed wychodzeniem z dziećmi gdy jest chłodno, ale pominę to milczeniem 😉 A wystarczyłoby jedynie ubierać dzieci na cebulkę !
4) Ilość zajęć dodatkowych.
Przeglądając ofertę przedszkoli, zwłaszcza prywatnych – oferta zajęć dodatkowych mnie powaliła na kolana. Kilka języków, basen, balet, gimnastyka, tenis, doświadczenia i eksperymenty, granie na skrzypcach czy piłka nożna. I super – tylko nie wszystko naraz!
Dzieci muszą mieć czas na swobodną zabawę i nawiązywanie relacji rówieśniczych, nie powinny mieć zorganizowanego życia co do minuty, bez przerwy moderowanego przez nauczyciela, instruktora czy trenera. Po takiej ilości zajęć, dzieci są zmęczone i mogą być również przestymulowane ilością bodźców.
Kiedy moja 4 letnia córka przyniosła do domu wierszyk „naumiany” od swojej koleżanki Basi – „Jedziemy na wycieczkę, bierzemy misia w teczkę….” /zarecytowała mi wszystkie zwrotki z pamięci/, zapytałam kiedy się go nauczyła (bo przecież nie pod okiem pani;-). Powiedziała mi, że po leżakowaniu – tak więc przynajmniej wiem, że pod tym kątem jej przedszkole jest OK.
5) Stawianie na samodzielność.
Samoobsługa jest jedną z najważniejszych umiejętności przedszkolaka – czyli samodzielne ubranie, korzystanie z łazienki, jedzenie. Ale też porządkowanie i sprzątanie po sobie zabawek, zamiatanie, wycieranie stolików czy rozlanej wody. Wszyscy chcemy żeby nasz dzieci były mądre i dobrze się uczyły, ale najważniejsze jest przecież to, żeby były samodzielne i potrafiły sobie poradzić w dorosłym życiu.
Jeśli przedszkole wspiera w samodzielności poprzez stopniową naukę wszystkich tych czynności, to jednocześnie wspiera koordynację i rozwój manualny dziecka, a także jego poczucie sprawstwa. Uczy też pozytywnych nawyków, które są niezbędne w dorosłym życiu.
Ważne żeby towarzyszyły temu pozytywne emocje, bez zawstydzania i ciągłego pospieszania. Niestety z powodu zbyt licznych grup, w wielu przedszkolach trudno tego uniknąć, bo jest po prostu za dużo dzieciaków w jednej grupie.
Tak więc zachęcam Cię do popatrzenia na przedszkole/ a nawet żłobek Twojego dziecka przez pryzmat tych kilku punktów. Są to bardzo ważne kwestie, które wpływają na rozwój Twojego dziecka. Bo wbrew pozorom czy założeniom, nie każde przedszkole czy żłobek wspiera rozwój dziecka. A przecież chcemy, żeby nasze dzieci rozwijały się maksymalnie w ramach swoich możliwości, a nie byle jak 😉
p.s. Na zdjęciu najpiękniejsze przedszkole w jakim do tej pory byłam, z którego nie chcą wychodzić do domu ani dzieci, ani dorośli 😉
Czy przedszkola państwowe, które spełniają te warunki istnieją w Warszawie? 🙁
PS Czy to pkole Montessori w Augustowie? 😉
Nie wiem czy są takie, które spełniają we wszystkich aspektach;-) Najtrudniej jest znaleźć nieprzeładowane wnętrze. W niektórych nowo wybudowanych przedszkolach jest pod tym kątem lepiej. A reszta punktów to kwestia chęci i świadomości ludzi. Problem jest w całym systemie i niezbyt trafnych programach, a grupy dzieci po 25 osób to już największa porażka – która niestety uniemożliwia wiele dobrych i fajnych rzeczy. Tak to piękne Przedszkole Montessori w Augustowie;-) Ale znam też fajne pod tym kątem przedszkola i żłobki w Warszawie – tylko prywatne;-) Pozdrawiam Ola Charezinska
Dwie moje córki (4,5 roku i 3) chodzą do państwowego przedszkola Montessori. Plan zajęć nie jest przeładowany, poza przedszkolem chodzimy jeszcze na balet (bo chciały), czasami na jakies scianki wspinaczkowe czy miejsca, gdzie mogą sie wyszalec, przedstawienia.
Niestety duża grupa (25dzieciaków) mocno ogranicza możliwości.
Dziewczynki sporo kolorowanek a właściwie rysunkow przynoszą do domu. Zastanowilas mnie mocno tym fragmentem. Wydaje mi się, że w ich przypadku to nie nacisk na ćwiczenie przez rysowanie ale ich wybór tej formy zabawy, ćwiczenia, bo często odbierając je o różnych porach widzę dzieci skupione na innych czynnościach
Co do wnętrza, samodzielnosci – tak, Montessori była genialna w swej „prostocie”.
Pozdrawiam
MadaM
http://Www.pommada.pl
A gdzie jest państwowe przedszkole Montessori? Pozdrawiam A.Charezinska
Z tego co wiem na zakup „kart pracy ” do grupy 3 latków wniosek składają SAMI RODZICE bo nie są one obowiązkowe ;).Zazwyczaj odbywa się rto na pierwszym zebraniu.Nauczyciel ma obowiązek podać informację, że istnieje taka forma pracy z dzieckiem ale NIGDYnie namawia do korzystania.
Droga Pani Alicjo, pisze Pani w swoim komentarzu, chyba o tym jak być powinno. Oczywiście karty pracy nie są obowiązkowe, bo nauczyciele sami wybierają formę w jaki sposób będą pracować z dziećmi. Jest wielu nauczycieli, którzy nie pracują tą formą z najmłodszą grupą. Być może nauczyciel ma obowiązek podać, informację o takiej formie pracy ale nie namawiać do korzystania, niestety w praktyce wyglądało to zupełnie inaczej. Ja opisuję przedszkole mojej córki oraz sytuację, która mnie spotkała i zaskoczyła – nie spodziewałam się po prostu kart pracy dla dzieci, które nie ukończyły jeszcze 3 roku życia. Natomiast jesli to o czym Pani pisze jest prawdą (a zakładam, że tak jest), to okazuje się że niezgodnie z prawem zostałam postawiona przed faktem dokonanym (trzeba kupić karty pracy, bo bedziemy na nich pracować), tym bardziej, że nie wypełniłam żadnego wniosku ani oświadczenia o zakup tych kart. Gdybym wiedziała, że mam wybór w tej sprawie, na pewno skorzystałabym z niego;-) Serdecznie pozdrawiam Aleksandra Charęzińska